Żywot
Lyrics
Dla tych którzy tak koniecznie chcą biografii
Szcześniak '90. Miejsce urodzenia? Kair
Małżeństwo rodziców? Legło w dwa tysiące czwartym
Od tego czasu swe problemy chronię żartem
W szkole zawsze w trybie Z.A.L biorę zalkę
Zdolny a leniwy. Dzwoni dzwonek robię kalkę
W czwartej klasie miałem starszą koleżankę
Dziś ona ma dziecko ja w kieszeni noszę ćwiartkę
A w liceum poczęstował ziomek blantem
Gdzie oni są? Poległ ten poległ tamten
Słucham „Chronic" palę aż po świt kończę rankiem
Jak wyrzutek chcę być trochę Big trochę Andre
Ściągam jakieś mp3 kroję sample
Brzmi fatalnie rzucam bit wolę Grand Theft
Wmawiam sobie marijuana git to jest kłamstwem
Zaraz jest matura a ja drift robię autem
Czekam na porażkę ale nie tym razem
Matura zdana uporałem się z tym śmiesznym Głazem
Podczas wakacji zakochany jakieś siedem razy
Wciąż niecierpliwy wypatruję co tu się wydarzy
Na studiach zbyt leniwy olewałem te wykłady
Mam dziewiętnaście lat i się czuję nietykalny
Pisze rymy ciągle by nie wyjść z wprawy
By robić to co robię dziś chyba bym zabił
Robię rapy ale nikt nie mówi arigato
Ja nie zastanawiam się czy się wydane hajsy spłacą
Bity MF DOOMa w tej piwnicy mało fajne lato
Dziś mi płaczą robisz se te rapy bo są hajpy na to
Anegdota jakich znasz już milion
Dziewczyna wpadła w oko dla niej się rozstałem z inną
2010 poznałem się z
W sumie to mi nie wypada zawierać tu imion
Zamieszkałem z nią w Londynie w każdym razie potem
Dwa dwanaście. Na Luton lecę jakimś tanim lotem
Robiąc magisterkę myślę że mnie mają za idiotę
Wracam z zajęć ciągle te wrażenie znowu lali wodę
Na zajęciach piszę teksty po angielsku wiersze
Szukam kogoś kto by pomógł mi to przekuć w EPkę
Za pożyczone funty nagrywam obce nuty
A ziomek mówi: twoje polskie są o niebo lepsze
Right hand on the mic my teeth crooked
I saw the spark up in your heart and then I took it
Z Londynem się nie lubię i kwestionuję tu mój byt
Z dziewczyną coraz trudniej ona ma swój a ja swój rytm
Atmosfera w związku coraz mniej piękna
Aż którejś soboty zdarzył wreszcie się break up
Jadę do Brukseli głowa mi od łez pęka
Bogu dzięki wyszło „Nothing Was The Same" Drake'a
„Young Hems" ściągnęło kilku ziomków sprawa ucichła
Nie wiem co robić. W końcu mam ten papier magistra
Boje się że branża reklamowa dla mnie za śliska
Wybacz Michał ale wiem że kolosalny masz dystans
Zostaję tłumaczem tłumaczę tysiące CV
Umowy instrukcje obsługi raporty regulaminy
Dokumentacje medyczne i wnioski o hajs unijny
Konspekty prac inżynierskich ulotki i magazyny
Co jeszcze? Reklamy leków parówek i margaryny
Co jeszcze? I wiele więcej lecz teraz nie czas na spiny
Nocami pisałem „Trójkąt" a Rumak nawalał bity
Pisałem o nogach a on samplował te karabiny
Grudzień wielka premiera Partyka nam nalał driny
Puszczamy temat w eter ze stresu ja nadal siny
Bo nazajutrz koncert. W kawiarni w PKiNie
Wchodzę na scenę mając nadzieję że trema minie
Potem na Chłodnej przekrzykuje ten przester
Lecą miesiące i zaczyna się nieść szmer
No o „Trójkącie". Znikąd sukces jak Leicester
Nagle eksplozja w końcu gdy Jonek nakręcił „6 zer"
Pamiętam tremę przed graniem na Open'erze
Dziś mnie to cieszy lecz teraz ci powiem szczerze
Ledwo wszedłem na scenę i widać to otępienie
Po buzi że „tyle ludzi? Przed chwilą grałem podziemie"
Nadchodzi jesień a z nią pierwszy tour
Po wszystkich cudnych wzlotach tego roku pierwszy dół
I wiem wiem znowu brzmię jak jęczybuła
Ale widzisz w mojej głowie ciągle brzęczy ból
Ktoś rozpozna w lokalu więc pozostaję w mieszkaniu
Dziewczyna martwi się stale a nakład pracy mi spadł
Ja się tłumaczę że trasa lecz nie wspominam o chlaniu
I że przytyłem 10 kilo winię cały zły świat
Gdy spytasz mnie co słychać coś jest stale nie tak
Hipochondria mnie wyniszcza ciągle straszy mnie rak
Gdy spytasz o me zajęcia począwszy jakoś od września
To powiem że brak pojęcia w każdym razie nie rap
W styczniu wracam do życia zanim się sturlam na dno
W lutym zaczynam pisać a Kanye wypuszcza Pablo
W marcu biegam i ćwiczę i czuję się już jak Rambo
I znowu lubię oddychać a tego nie czułem dawno
Przyszła wiadomość „nominacja Fryderyki ziom"
Wreszcie zbieram mojej grdyki plon
Boję się tej raczej głośnej gali wolę cichy dom
Wieści o wygranej a ja napierdalam w „Dziki gon"
Szczerze mówiąc w ciężkim szoku byłem dość
Tytus zbiera statuetkę mówiąc o show bizie coś
Zgarniam Kachę z BUWu. Rano siadam do „Marmuru"
Jednak coś się komplikuje no i przypadkowo piszę WOSK
Po terapii chcę do przodu a nie tyłem iść
Zero narzekania choćbyś kijem bił
Tęsknisz za przeszłością bo ci coraz szybciej płyną dni?
Lecz pamiętaj
Nie wie się o „starych dobrych czasach" gdy się żyje w nich
„Stare dobre czasy" trwają teraz to przywilej żyć
Idę jeść falafel oraz wino z Chile pić
Przed północą skończę „Mocka" potem idę śnić
Panie Szcześniak bomba? Dobra ale taka tyci tyć
Writer(s): FILIP SZCZESNIAK, MACIEJ RUSZECKI
Copyright(s): Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC
Lyrics Licensed & Provided by LyricFind
The Meaning of Żywot
Be the first!
Post your thoughts on the meaning of "Żywot".